Z Piotrem Świąderem-Kruszyńskim, gitarzystą najlepszego zespołu ósmej edycji Must Be The Music, rozmawiamy o początkach kariery, udziale w programie i planach na przyszłość.
Od wygranej w Must Be The Music minęło już kilka miesięcy. Wasza płyta była w czołówce wśród krążków alternatywnych w Empiku, sporo koncertujecie, pożegnałeś się z dotychczasową pracą Dużo zmieniło się w Twoim życiu.
Trochę tak, zmiany, zmiany, zmiany. Po latach grania, starania się i działania na tym polu powoli nam się udaje. Z dotychczasową pracą tak czy siak chciałem się już pożegnać, gdyż czułem się wypalony i mało produktywny w tym co robię, a tkwienie w takim stanie jest dla mnie najgorszą rzeczą. Poza tym działalność kulturalna w strukturach państwowych, czy samorządowych to jest jednak lekka pomyłka :). Stąd decyzję o zmianie aktywności zawodowej podjąłem dużo wcześniej, zanim w ogóle wypłynęła sprawa z programem. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, co będę robić, kilka pomysłów czeka na realizacje… Niemniej pojawił się niespodziewany sukces w programie i na razie ma się czym zajmować 🙂
Besides nie jest zespołem jednego utworu. Przed programem mieliście już na koncie wiele występów, wydaliście płytę. Jak wyglądały Wasze początki? Pewnie nie było łatwo?
W kulturze nigdy nie jest łatwo. To trudna działka, ale bardzo wdzięczna. Ja w sumie gram w różnych projektach muzycznych od 1997 roku a dopiero teraz z Besides udało nam się szerzej zaistnieć. Gdybym gdzieś po drodze się zniechęcił, zostawił swoje marzenia i pragnienia, pewnie byśmy teraz ze sobą nie rozmawiali 🙂 . Ale wracając – początki Besides to inwestycja własnych oszczędności i pieniędzy z akcji crowdfundigowej w nagrania i wydanie płyty oraz jej promocję. Granie koncertów w różnych miejscach, czasem dla kilku osób. Trudno się nie zniechęcić 🙂 Ale my wierzyliśmy, że ma to sens, ma to potencjał i działaliśmy dalej z zaciśniętymi zębami, wkładając w projekt coraz więcej własnych oszczędności. Udało nam się zagrać dwie trasy z zespołem Tides From Nebula, co bardzo nam pomogło w promocji zespołu. A potem już był program i sytuacja się nieco odmieniła… Choć dalej nie jest to takie proste, to jest po prostu łatwiej 🙂
Jaka jest geneza nazwy grupy?
Dobrze brzmiące słowo, do którego można dorobić fajną ideologię :). A tak naprawdę mógłbym tutaj coś wymyślać, niemniej nie pamiętam dokładnie jak to było z nazwą 🙂
Skąd pomysł wzięcia udziału w MBTM?
W zasadzie MBTM to jedyny program typu talent show, akceptowalny przez nas w swojej formie, który daje możliwość dużej promocji twórczości zespołów, wokalistów itp. Żeby istnieć na rynku i robić to co kochasz, trzeba dotrzeć z tym do ludzi, którym to się spodoba. I to jest najważniejsza sprawa – jak to zrobić? Media z reguły nie interesują się muzyką, której w tych mediach nie ma – koło zamknięte. Nie masz pleców, znajomości, nikt tego nie puści, nie zaprosi do programu, na fajny event. My staraliśmy się grać koncerty gdzie się tylko da, potem supportowaliśmy bardziej znany band w Polsce – to jest dobra droga – niemniej nie ma takiego masowego rażenia jak telewizja. Zaryzykowaliśmy i się udało. Teraz zna nas trochę więcej ludzi :). Dzięki temu łatwiej nam budować własną markę i zdobywać zainteresowanie. To bardzo pomocna platforma w promocji, ale to nie wszystko. Teraz chcemy ciężko pracować, by wykorzystać to, co nam dano.
Spodziewaliście się aż takiego sukcesu? Post-rock w Polsce mimo sukcesów Tides From Nebula nie jest, a przynajmniej nie był przed Waszym występem, jakoś bardzo popularny.
I pewnie nadal nie jest. Nasze koncerty to nie są sale wypełnione fanami :). Średnia osób na koncercie waha się koło setki, czasem więcej, czasem mniej. Za to jesteśmy bardzo ciepło przyjmowani w każdym miejscu i to jest dla nas najważniejsze i daje radość!
Co się czuje, gdy Adam Sztaba nazywa Was jednym z najlepszych zespołów w historii programu a Piotr Rogucki wstaje z miejsca?
Trochę skrepowanie, trochę dumę. My to jesteśmy skromne chłopaki z prowincji 🙂 Ale czad – naprawdę – wielka radość i wdzięczność. Do dziś czujemy wdzięczność za to wszystko – wiesz, dajesz jakąś energię światu i ona wraca pomnożona – to wielka sprawa. Zawsze będziemy za to wdzięczni. Dostaliśmy tyle pięknych wiadomości, maili po naszych występach w telewizji, że nic tylko się rozpływać :). Niemniej sodówka nie uderzyła, zabraliśmy się do pracy i tak już będzie cały czas!
Besides nie jest Twoim pierwszym składem, wcześniej grałeś i występowałeś na wokalu lokalnie w Jedynym Sensownym Wyborze i Kundlach. Pamiętam, że gdy grałeś z tymi drugimi ostatni koncert na Rock Reggae Festival 2011 kumpela, z którą na nim byłem strasznie żałowała, że się rozpadacie. Ty chyba nie żałujesz, że wszystko tak się potoczyło?
W zasadzie nie żałuję niczego, co się w moim życiu wydarzyło, bo to mnie określa i stwarza. Każdy element jest ważny, błędy, smutne zdarzenia, tragedie też. Więc odpowiadając wprost – nie, nie żałuję. Mam sentyment do Kundli, bo to był materiał mocno inspirowany wydarzeniami z mojego życia, może dlatego też jest w odbiorze ciężki i nieprzystępny 😉
To co grasz z Besides to zupełnie coś innego niż wcześniej. Skąd wzięła się u Ciebie chęć zmiany klimatu?
Taka muzyka, instrumentalna, przestrzenna, od lat gości w moim sercu. Paweł słuchał podobnych rzeczy i to tylko konsekwencja naszych fascynacji.
Choć sam nie jesteś stary ;), a to pytanie może brzmi trochę banalnie, ale jakie rady udzieliłbyś młodym wokalistom czy zespołom, które dopiero rozpoczynają przygodę z muzyką? Rzucać się do talent show czy tak jak Wy, najpierw coś stworzyć, dojrzeć i dopiero próbować swoich sił w telewizji?
Pracować, doskonalić, tworzyć. Jeżeli jest to na tyle dobre, że podoba się sobie samemu i najbliższym, to lecieć z tym dalej. Nawet do talent show. Łatwiej jest w takich programach, gdy ma się już swój autorski materiał i wie czego się chce – to na pewno. My mieliśmy ten komfort, że płytę wydaliśmy rok wcześniej – trudno dostać lepszą promocje krążka. Odczuliśmy to zaraz po pierwszym odcinku, po którym skończył się nakład płyt i musieliśmy szybko działać. Jeżeli muzyka jest dobra i niesie za sobą jakieś wartości estetyczne czy wywołuje emocje – to prędzej czy później, przy odpowiedniej determinacji zostanie zauważona. Nie można się zniechęcać! Jak widać, dotarcie do tego miejsca, miejsca dobrego startu do sukcesu zajęło mi prawie 20 lat 🙂
Jakie plany na 2015 rok mają Besides oprócz regularnego koncertowania? Może jakieś przygotowania do drugiej płyty?
Z pewnością chcemy przygotować materiał na drugą płytę. Powoli powstaje. Może uda się kilka fajnych projektów, może w końcu odwiedzimy jakieś zagraniczne miasta. Cały czas pracujemy, planujemy – ale jak to bywa w tej branży, nie wszystko da się przewidzieć 🙂
Piotr Świąder-Kruszyński – Brzeszczanin, gitarzysta post-rockowego zespołu Besides. Wcześniej od prawie dwudziestu lat był wokalistą i grał w kapelach rockowych. Do niedawna pracował w lokalnym ośrodku kultury. Przez lata był współorganizatorem Rock Reggae Festival Brzeszcze. Prywatnie szczęśliwy tata pięcioletniej Tosi i półtorarocznej Lidii. Interesuje się filozofią, psychologią, literaturą, muzyką i wszelkim przejawem ludzkiej twórczości.
Oficjalna strona Besides: TUTAJ
Zdjęcia: profil Besides na Facebooku: TUTAJ
Dodaj komentarz